kierownik karuzeli kierownik karuzeli
825
BLOG

Ks. Sowa Santo Subito

kierownik karuzeli kierownik karuzeli PO Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

    Póki co, postulat, aby ksiądz Sowa został wyniesiony na ołtarze wydaje się mało prawdopodobny, wręcz niemożliwy. Niemnie, nigdy nie wiadomo w jakim kierunku będzie ewaluowała nasza europejska cywilizacja. W myśl doktryny chrześcijańskiej - człowiek człowiekowi bratem. To jest kamień milowy antropologii chrześcijańskiej. Człowiek człowieka nie zabija, nie okrada, nie pożąda jego żony, ani żadnej rzeczy, która jego jest. Dobry chrześcijanin,       a już tym bardziej kapłan, ma obowiązek mnożyć dobro w codziennym życiu, dając przykład życia prawego.  Mówić prawdę, pokonywać słabości ducha i ciała. Nieustająco doskonalić się w dobroci i życzliwości. Wszędzie i o każdym czasie, w każdym miejscu, nawet gdy jest to elegancki warszawski lokal, Sowa & Przyjaciele.    

     No dobrze, ale co zrobić, gdy ta norma jest zbyt wygórowana? Wręcz dramatycznie antyczna, absolutnie nieprzystającą do naszych swobodnych  i zrelatywizowanych czasów. Bardziej  epatujących modą, blichtrem, niż skromnością.  Więc może jednak świat potrzebuje bardziej letniego chrześcijaństwa. Tak, jak jeszcze niedawno, w cenie była letnia woda w kranie, tak i może potrzebne jest chrześcijaństwo drugiego sortu? Czy też „ drugiej świeżości”? Oczywiście znajdą się i tacy, którzy będą narzekać na ten ukłon w stronę kompromisu. Ale może lepiej takie wybrakowane chrześcijaństwo niż żadne...  Tym bardziej, że Islam u naszych bram, już nie puka,     a raczej zniecierpliwiony łomocze. 

    Zresztą, oddajmy głos naszemu kandydatowi na świętego

Karpiński: Przyszedł do mnie i mówi: czy mógłbyś spełnić moje dziecięce marzenie .. zawsze chciałem jeździć porsche, dał mi tam wytyczne,  teraz jeździ k... 

ks. Sowa: Jurek, Ty jesteś za dobry człowiek, taka jest prawda.

    Proszę bardzo,  czy to nie jest nowe, wręcz nowoczesne otwarcie na dobro naszych czasów.  Człowiek człowiekowi  już nie wilkiem,  nie zjada go, nie rozrywa na strzępy,  a kupuje porsche,  i to Cayenne,  ba, spełnia jego dziecięce marzenia. Już nie zielona wyspa, ale jakaś wyśniona  kraina. Oczywiście, nieco razi, to  brzydkie słowo na k…  lecz  nie przesadzajmy, nie ma świata idealnego, tak jak nie ma raju idealnego. W takim wybrakowanym raju, ale zawsze raju, szczęśliwi ludzie podjeżdżają do Biedronki i kupują  sobie mrożone ośmiorniczki w cenie 28 złotych za kilogram. Oczywiście, czasami zaklną coś pod nosem, ale mimo wszystko to jest dobre, dobre i piękne, i jakże przy tym wzruszająco ludzkie.

   Albo taki oto dialog przyjaciół Sowy

Karpiński Ja siedziałem u Boniego.
ks. Sowa: Ale Boni był gościem, który obiecywał wszystko, a niczego nie realizował, taka, jest prawda, fajny gość tylko niestety... 
Karpiński: Tak, to jest kanalia.
ks. Sowa: Nieee, Boni był gościem, który zawsze był pierdołą, tak zwany pobożny pierdoła.

   Proszę bardzo, pobożny pierdoła, ale zawsze pobożny. Tak się zastanawiam, kto jeszcze jest takim pierdołą. Kto jeszcze  księdza Sowę nieco śmieszy, ale co trzeba mu przyznać, zarazem tą pierdołowatość uwzniaśla.  Nawet broni. Henryk Pobożny, pewnie tak, ale to już stare dzieje. Papież Franciszek,  pewnie tak, to absolutny pierdoła, jeździ  jakimś golfem zamiast Porsche.  Albo ten św. Franciszek, ten biedaczyna z Asyżu, spotykał kiedyś na drodze trędowatego, więc zaraz oddał mu swoje ubranie i jeszcze na dodatek pocałował go na odchodne.  Czy możemy sobie wyobrazić, jak ksiądz Sowa spotyka na ulicy trędowatego i oddaje mu swoje ubranie...  Całuje.   Nie, nie te czasy, no i sprawa najważniejsza, w Polsce nie ma trędowatych.  Chyba, że dzieje się to w TVN,  i cały ów spektakl dobroci reżyserowany jest przez samego Miecugowa.

   Albo taki Mojżesz, wdrapuje się na górę, a potem z tej góry tacha dwie kamienne ( ciężkie, ciekawe ile ważyły? ) tablice. Trzeba być naprawdę tym „ pobożnym pierdołą”, aby pójść na takie numery.  Rozumiem, gdyby na szczyt góry prowadził szeroki gościniec, wtedy tak, nawet ksiądz Sowa wraz z panem Mazgajem, tym arbitrem elegancji 3 Rzecz, podjechaliby sobie na Synaj, i tam Boga wypatrywać.   

    Ale wracając do myśli zasadniczej, do owego fundamentalnego pytania zawartego w tytule. Czy ksiądz Sowa może zostać świętym? Mówiąc szczerze, coraz bardziej zapalony jestem do tego pomysłu.   Czy  świat, a już tym bardziej Europa, nie powinna stworzyć „ zapasowego” chrześcijaństwa na miarę naszych czasów? To już nie czas ” pobożnych pierdoł” ale  czasy pobożnych inaczej. Bardziej zrównoważonych. Eleganckich, praktycznych, świętych, przyjemnych dla oka, a co najważniejsze skrojonych na miarę na miarę naszych czasów. I właśnie ksiądz Sowa mógłby stać się prorokiem nowej epoki. Pewnie ktoś posądzi mnie, że chciałbym, aby ksiądz Sowa został rozszarpany przez lwy, lub tez zginał inną śmiercią męczeńską.  Lub też ukrzyżowany został przez jakiegoś mohera, i dopiero wtedy do świętości powołany został.  Nic z tych rzeczy. Chociaż jaka forma, powiedzmy … medialnego męczeństwa byłaby pożądana.  Jakaś forma eleganckiego upokorzenia, zaakceptowana przez nasze światłe elity. Więc, jeżeli mógłbym księdzu Sowie coś doradzić, to może roczna praca magazyniera w delikatesach Alma u boku pana Mazgaja. Tego samego, który sprezentował garnitury panu Arabskiemu, dobre, nie pijące w kroku. I  całą tą drogę – ku świętości, można by śledzić, dzień po dniu, na kanale religia TVNu.   

   A propos drogi do świętości.

 

    W senacie  można jeszcze zobaczyć wystawę „Czerwiec ’76. Życie i działalność księdza Romana Kotlarza” przygotowana przez Stowarzyszenie Osób Internowanych i Represjonowanych w Stanie Wojennym w Radomiu oraz Delegaturę Instytutu Pamięci Narodowej w tym mieście.

    Nie wiem,  może przez nieuwagę, ale ani w TVN24, ani ( także) w TVP INFo nie widziałem relacji z tej wystawy, a szkoda. Przypominam, że ksiądz Kotlarz zamordowany został przez nieznanych sprawców w 1976 roku za pomoc radomskim robotników.  Po prostu kilku ubeków                             ( prawdopodobnie z osławionego „wydziału D ‘) zrobiło księdzu elitarną „ ścieżkę zdrowia” a elitarną dlatego, że normalnych robotników przywożono na komendę w Radomiu, i tam ich bito, to już do  księdza  Kotlarza przyjeżdżano osobiście. I to czarną wołgą. Bito go, że tak powiem, bardziej prywatnie, bo na teranie plebani. Komfortowo, owiniętego w dywan, chociaż raczej to był koc, aby śladów pobicia było jak najmniej. Wojciech Ziembiński, działacz społeczny i katolicki w swoim raporcie dla Episkopatu, ale także inni świadkowie opowiadali, że ksiądz Kotlarz, to taki ksiądz biedaczysko, ciągle w tej swojej pocerowanej sutannie. Przyznam, że nigdy nie widziałem księdza Sowę w sutannie, tym bardziej w pocerowanej. Już bardziej w eleganckich marynarkach, tych od pana Mazgaja, współbiesiadnika, i reprezentanta znanych marek odzieżowych, takich jak; Ermenegildo Zegna, Burberry, Church’s czy J.M. Weston.  Chociaż jak twierdzą znawcy mody, pana Mazgaja najczęściej można spotkać w szytym na miarę garniturze od Zegny.                               Więc najprawdopodobniej  ani Mazgaj, ani jego kumpel od wódeczki, ksiądz Sowa, na oczy nie widzieli pocerowanej sutanny. To nie ich świat, nie ten kanon piękna i elegancji.

   Nie wiem także, czy ksiądz Sowa spotkał na drodze swojego życia radomskiego robotnika, jak i też nie wiem, czy ksiądz Kotlarz jadł kiedyś ośmiorniczki. Prawdopodobnie nie, ale może świat, a raczej niebo i piekło jest tak sprytne urządzone, że ksiądz Kotlarz pójdzie do nieba, gdzie od rano do wieczora degustuje się owoce morza i popija się dobrym winkiem w doborowym towarzystwie radomskich robotników i aniołów.  Zaś  Sowę wrzucą do piekła,  i tam, do końca świata,  będzie siedział na kasie w delikatesach Alma za 2500 miesięcznie.  

I dopiero to będzie dobre, sprawiedliwe.

 

 

Link do mojego bloga Mój Blog

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka