Miałem sen, piękny sen, ciężkie, ciemne chmury i z tych chmur wyłania się helikopter caracal i ląduje na dachu Dworca Centralnego. I z tego caracala wychodzi Macron, człowiek młody, energiczny, jednym słowem wielka nadzieja postępowej Europy. Niestety, ale to tylko sen, bo tak naprawdę przyjeżdża Tramp. I podobno ma przemawiać na tle Pomnika Powstania Warszawskiego. Pewnie znowu te wspomnienia i zapewnienia. Ten bóg, ten honor i ta ojczyzna. A jak wspomni coś o Lechu Kaczyńskim, wtedy naprawdę będzie to sen wariata. Kiedy nasz kraj powinien być nowoczesny i postępowy. Dziwne, że o tym pisze ja… ja były ormowiec. Ale wiem o czym mowie, ponieważ to ja pilnowałem w roku 1975 porządku na Dworcu Centralnym, gdy nasz kraj odwiedził pierwszy sekretarz Breżniew. I to ja w ramach „ rozpoznania” spędziłem kilka dni na Dworcu Centralnym, i muszę powiedzieć, że nigdy w życiu nie widziałem tylu ciekawostek technicznych, jakich wtedy, nasza partia zafundowała narodowi. Proszę sobie wyobrazić, ale drzwi na dworzec otwierały się same. Miały jakiś czujnik czy co... W każdym razie wchodziłem i wychodziłem na dworzec po kilka razy, i nawet jak wszedłem, to zaraz wychodziłem, a drzwi rozsuwały się jak w bajce. Na górze był piękny samoobsługowy bar, i była tam przesuwając się taśma na brudne naczynia, wiec gdy odłożyłem talerze, to szedłem sobie jak król wzdłuż tej taśmy patrząc jak to wszystko samo przesuwa się do przodu. Nawet – aż wstyd się przyznać – zamówiłem sobie jeszcze jedną pomidorówkę, szybko zjadłem i znowu brudny talerz na taśmę odłożyłem. I wzdłuż tej taśmy poszedłem aż do zlewozmywaka. A już najlepsze było, gdy na peronie pojawił się Gierek i Breżniew. I nasz przywódca serdecznie ucałował towarzysza radzieckiego. Długo i namiętnie, chociaż niektórzy twierdzili, że towarzysz Honecker zrobiłby to jeszcze lepiej, nieco przechylając głowę w trakcie pocałunku. Ale towarzysz Gierek moim zdaniem całował towarzyszy radzieckich bardzo dobrze, może nie odchylał głowy, ale za to pięknie mrużył oczy. A to naprawdę wzruszający obrazek. Przemawiający za przyjaźnią polsko – radziecką. Ale także francuską. Chociaż z Francuzami tak się nie całowano, bo to naród sprośny i wyuzdany, ale mimo to, nasz rząd zamówił w francuskiej fabryce autobusów, berlieta, aby pomóc francuskim komunistom, Nasza partia prowadziła wtedy politykę śmiałom, nowoczesnom, internacjonalistycznom i wszystkim towarzyszom pomagała jak tylko mogła.
Niestety, ale w Polsce ostatnio wiele złego się wydarzyło. PO przegrało i teraz przyjeżdża do nas Tramp. To ten dziwny prezydent, który wygrał, chociaż miał przegrać. I zamiast na Dworzec Centralny pojedzie pod ten Pomnik. A jak znam życie, Duda nie wycałuje go tak serdecznie, jak kiedyś Gierek Breżniewa. Ale gdyby było inaczej, i powiedzmy, że wybory wygrałby Komorowski, to wtedy to on ucałowałby Trampa, jak nie przymierzając - sam Honecker. Chociaż tak po prawdzie, pewnie Komorowski nie zaprosiłby Trampa do Polski. Tego rasistę. Już bardziej Macrona, wtedy naprawdę mogłoby dojść do wspaniałego spotkania. Komorowski. Putin i właśnie Macron. Od tych kupujemy helikoptery, a od tych gaz. Żyć nie umierać. Wzajemne pocałunki, a potem przemówienia, o tym, że Europa to wartości i solidarność a nie supermarket. I jeżeli Polska zda egzamin z wartości i solidarności, to wtedy może ewentualnie być zaproszona do takiego supermarketu. Lecz najpierw musi posiedzieć trochę cicho, tak jak to sugerował kiedyś sam Chirac. A gdy już tak posiedzi sobie cicho i zda te wszystkie egzaminy, wtedy ktoś dyskretnie da znak. Że już „ jest okazja” i wtedy nasz kraj może podejść do kasy i wykupić bilet do supermarketu. Bo ten nasz wielki europejski supermarket, to nie jakiś tam sklepik lub podrzędny outlet, nie kupuje się tu z pamięci czy z karteczki, ale z listy zakupów. Przygotowanej w Paryżu lub Berlinie. Tak jest przecież w wielkiej polityce, ale i też w życiu prywatnym każdego obywatela w naszym kraju. Ja osobiście znam pewnego kierownika supermarketu, i zawsze przed zakupami jadę z pustym koszykiem do jego biura z pytaniem się co mam dziś kupić? Potem kupuje co trzeba. Płacę w kasie. Przyjeżdżam do domu. Rozładowuje zakupy i śnię, że w ostatniej chwili odwołano Trampa z urzędu, i do Polski przylatuje tym swoim Air One prezydentowa Hillary Clinton razem ze swoim mężem saksofonistą. I kiedy to się dzieje, akurat na lotnisko spada wielki deszcz. Ulewa. Podmuchy wiatru. I stoi ta biedaczka prezydentowa bez parasola, maż saksofonista przemoknięty, a obok nasz Komorowski, dumny, wyprostowany, pod wielkim czarnym parasolem. I już po tych wszystkich przemowach, kurtuazjach, chwyta nasz Komorowski mokrą Hillary i do serca przytula. Całuje, deszcz z jej twarzy ściera. Ktoś powie brak taktu, dlaczego jej pod parasol nie zaprosił, a ja na to – chłopie tak wygląda wielka polityka. Nich ta cała Ameryka wiec gdzie jej miejsce. Na pewno nie w Europie. Europa to Niemcy, Francja, no i koniecznie Rosja. Ale potem, już po wyschnięciu Clintonowej, można by ją zawieść na Plac Konstytucji i niech tam powie coś o demokracji, trybunale, no i koniecznie, o polskich kobietach. Już oczami wyobraźni widzę to miejsce, tam gdzie Janda ma swój teatr. Gra KOD kapela, mąż saksofonista i wtedy podjeżdża czarna limuzyna i z tej limuzyny wysiada Hillary. Wyjmuje czarną parasolkę, chociaż już deszcz nie pada, i żarliwie przemawia do kobiet ubranych na czarno. Co za obraz, co za spektakl. Policja mówi, że na spotkanie stawiło się 5 000 kobiet, ale zaraz departament stanu USA protestuje i wydaje komunikat, że kobiet było milion. Zamykając w ten sposób PISowi gębę. I ten milion kobiet w Polsce dopomina się swoich praw. Pigułek „ dzień po” I wolnego, nieskrępowanego dostępu do macicy. Na tym spotkaniu padną także ważkie słowa, i zapewnienia, że rząd amerykański wystąpi z memorandum do rządu polskiego w sprawie pilnej reformy edukacji, gdzie zamiast lekcji religii i św. Komunii, w drugiej klasie szkoły podstawowej wprowadzi się obowiązkowo lekcje. Pt. Ewa ma libido.
Ale niestety to tylko piękny sen, bo tak naprawdę do Polski przyjeżdża Tramp z Melanią. I pewnie brukowce będą się rozpisywały, kto był lepiej ubrany? Melania czy Agata? A przecież wiadomo, że królową mody polskiej była Stasia Gierek. Która latała do Paryża po nowe kiecki.Och, przepraszam …po kreacje. I ani ta Agata, o dziwnym nazwisku - Kornhauser, ani ta Melania, nie umywa się do naszej Stasi.Już nie mówiąc o pani Miller. I jej sukienki w kwiaty. Może i kontrowersyjnej, ale za to, na dworze cesarskim w Japonii na długo zapamiętają maksymę. – Polki nie gęsi swoje kiecki mają.
No nic pocieszam się tylko, że może Tramp powie jednak coś o trybunale, a jak spotka się z Rysiem Petru na siłowni w Mariocie, wtedy już naprawdę będzie dobrze. I wtedy TVN nada temu wydarzeniu odpowiednią rangę. I Rysiu opowie Olejnikowej, jak to pokazał Trampowi Dworzec Centralny, i wspomniał o naszej historii, i o 6 królach. A gdybym jeszcze Tramp spotkał się z Kijowskim i dał mu nowego ipada. Byłbym naprawdę szczęśliwy i mógłbym się już nie obudzić.
Komentarze