kierownik karuzeli kierownik karuzeli
306
BLOG

Matejko. Rejtan - Upadek Polski. 26:1

kierownik karuzeli kierownik karuzeli Społeczeństwo Obserwuj notkę 2

Wpatruje się w obraz Matejki,  Rejtan – Upadek Polski. Jak wiadomo jest to obraz symboliczny. Nie realistyczny. Jest to raczej kłębowisko najohydniejszych  polskich zdrajców końca  XVIII wieku. Zgromadzonych   w  jednym miejscu obrazu. Chociaż jedna postać się wyróżnia poprzez masywność postaci i szkarłatny, nieco operetkowy strój. To Adam książę Poniński.  A po drugiej stronie, on – Rejtan.  Rejtan jest sam. Zdrajców, nie licząc moskali stojących w drzwiach, jest dwudziestu sześciu. A wiec znowu mamy  26: 1. I tak oto nasza historia bajką się zaczyna.


Oczywiście najważniejsze było przemówienie Trampa  na Placu Krasińskich, ale gdzieś przemknęło  jeszcze jedno wydarzenie. To Duda z Trampem przed obrazem Matejki ” Rejtan - Upadek Polski”  O czym wtedy panowie rozmawiali, doprawdy nie wiem. Może tylko milczeli, ale za to z obrazu patrzył na nich Adam Poniński,  zdrajca. Marszałek sejmu skonfederowanego, który demokratycznie ( a jakże), a wiec większością głosów, zatwierdził  I Rozbiór Polski, w 1773 roku. Pomysł  skonfederowania  sejmu był celowy i polegał na tym, aby jakiś poseł  wichrzyciel swoim liberum veto, nie zerwał sejmu, który miał zatwierdzić rozbiór Polski. To upokarzające a zarazem optymistyczne polityczne wydarzenie w historii Polski, wynika z tego, że łatwiej przekonać czy przekupić  50% posłów, niż pozbyć się jednego szaleńca, który w  sejmie z klasycznym  liberum veto,  może obrady zerwać i apetyty zaborców poskromić.  I może właśnie wtedy książę Adam Poniński, lub ktoś inny z tego  skłębionego  tłumu zdrajców powiedział do Rejtana:  -  Gdzież rozsądek chcieć opierać się woli trzech dworów? Gdzie są środki  oparcia się? Czy jest czas po temu? Czy nie lepiej część poświęcić, aby resztę zachować; ze skołatanego statku Rzeczypospolitej wyrzucić, dla ulżenia mu, kilka województw; od chorego ciała Rzeczypospolitej dać odciąć cząstkę, której niepodobna uzdrowić?”

 

Te słowa, ale w innym kontekście przytoczył Adama Mickiewicz w rozprawce    - „ O ludziach szalonych i ludziach roztropnych” Ludzie roztropni  mówili tak,  jak mógł na obrazie Matejki powiedzieć książę Adam Poniński.  Zaś ludzie szaleni mówili jak szaleni, mówili właśnie jak Rejtan. Mówili depczcie mnie i   „ na rany Chrystusa. Ratujmy Polskę”   I nie tylko mówili. Ale kładli się na podłogę, ubranie rozdzierali niczym ludzie niespełna rozumu. Właśnie szaleńcy i jak szaleńcy umierali. Bo przecież kilka lat później Rejtan umiera śmiercią samobójczą, przecinając  brzuch rozbitą  szklanka czy kielichem, czy ja twierdzą inni, tłucze filiżankę w drobny mak i ten „ mak” połyka, narażając się na śmierć w męczarniach. I właśnie na takiego szaleńca w rozdartej koszuli i przyszłego samobójcę  patrzy nasz gość z Ameryki. Z pewnością człowiek roztropny, biznesmen, człowiek otaczający się eleganckimi kobietami i krajobrazami z licznymi polami golfowymi.  Czy Tramp cokolwiek z tego obrazu Matejki zrozumiał? Chyba nie, tak przynajmniej sądzę. Przed tym obrazem stali razem z Duda może minutę, dwie, ale nie więcej. Na więcej nie było czasu. Ponieważ program był napięty, no i kanclerz Merkel już w Berlinie czeka. Może jedyne, co Tramp zrobił to poprawił własną koszule. Poprawił krawat, bo  widok Rejtana rozdzierającego własne szaty, raczej do takiego odruch skłania.  Zastanawiam się także czy Tramp w trakcie pobytu w Zamku Królewskim coś zjadł? Bo przecież  tak : Z hotelu Marriott  wyjechał po 9 rano, potem rozmowa z Dudą, potem spotkanie w sprawie Trójmorza i szybciutko na plac Krasińskich, gdzie prawie do 14, 00 miał swój speech…  Wiec może zjadł coś potem, w samolocie, lecąc do Berlina.  A może jednak,  nie owijając w bawełnę powiedział do  Dudy:  -  Andrew  już nie mam sił patrzeć jak wasz bohater narodowy rozdziera szaty. Jestem głodny, ponieważ  rano nie mogłem nic przełknąć. Musze więc  zjeść natychmiast  hot doga i popić colą. Jak zjem, chwile odpocznę, idziemy dalej do Sali Tronowej. Na kolejne spotkanie, Może właśnie tak było,  i nie ma w tym nic niestosownego, a nawet używając terminologii mickiewiczowskiej  -  to rozsądne, a ja bym jeszcze dodał - głęboko ludzkie. Ponieważ  rano Tramp z jakiś  powodów nie zjadł śniadania. Oczywiście śniadanie było, smaczne, obwite, rozmaite soki i sałatki, ale on – sam nie wie, dlaczego – niczego nie tknął, poza szklanką pomarańczowego soku.  Patrzył  melancholijnie  przez okno apartamentu na Warszawę. W jakiś nieokreślony punk. Melania chciała mu nałożyć, chociaż cokolwiek, na talerzyku podsunąć, ale on tylko  wzruszył ramionami. Jeszcze raz spojrzał na kopułę kościoła św. Barbary,  i  na ulice Nowogrodzką  i  Wspólną, chociaż oczywiście nie wiedział, co to za kościół i co to za ulice…  Także nie wiedział, że tu gdzie są te budynki i gdzie jest ta kopuła, kiedyś był wielki cmentarz zwany Świętokrzyskim, największy w Warszawie.  I właśnie tu, w roku 1798 pochowano w trumnie z nieoheblowanych desek  Adama Ponińskiego. Księcia zdrajcę, a może nawet  księcia zdrady. Ponieważ był to człowiek jak chce Mickiewicz, mówiący roztropnie, argumentujący logicznie, ale w swojej zdradzie był  diabelsko niepohamowany. Na swój sposób także  szalony. Tego  Adama księcia Ponińskiego Wielkiego Kuchmistrza Koronnego, pochowano byle jak, niczym biedaka, bo biedakiem w chwili śmierci był. Chociaż przez lata pobierał pensje u ambasadorów krajów ościennych. Okupował  także rozmaite intratne stołki w najjaśniejszej a zarazem szczodrej dla zdrajców ojczyźnie.  Był niepohamowany, w zdradzie a także potrzebie pieniędzy i licznych tytułów i przywilejów. Lecz w chwili śmierci nie miał nic i gdyby  zażądali od niego, za tą właśnie lichą trumnę,  i za te kilka gwoździ, trochę srebrnych groszy, to pewnie odesłałby ich do diabła. Mało tego, że był zdrajcą, to także pijaczyną, karciarzem, bywalcem warszawskich burdelików, utracjuszem, a nawet jak plotka historyczna niesie, ostatni dzień życia spędził  pijany w kanale ściekowym,  z gównem za pan brat.  I takiego, ledwo obmytego, pochowano  tam, gdzie dziś jest kościół  św. Barbary, a może nawet  bliżej Marriotta, na Nowogrodzkiej, lub nawet pod samym hotelem.  Mniej więcej tam, gdzie w dniu 6 lipca 2017 o godzinie 8 rano wypił   szklankę soku pomarańczowego prezydent Tramp. Pierwsza Damka, co nieco zjadła, ale nic szczególnego, także jej apetyt  nie dopisywał. Ale może była to jakaś wyszczuplająca dieta. Oboje  – na szczecie – nie wiedzieli, że kilkadziesiąt metrów w dół, a potem trochę w bok, w głębi ziemi leżą żałosne i  śmierdzące szczątki Adama Ponińskiego, kilka gwoździ z trumny i nic więcej. A może, co jest prawdopodobne, został  tylko jeden gwoźdź  bez łepka, kilka zębów i kawałek czaszki. I  nic więcej. Nawet smrodu gówna już nie ma, bo uleciał, rozpłynął się w powietrzu, bo jakby nie było od pogrzebu zdrajcy nieboszczyka  minęło 219 lat.  Bo człowiek – tak jak chce Bóg – z prochu powstaje i w proch powolutku się obraca. Rozsądny czy szalony, bohater czy zdrajca.

   

Ale wróćmy znowu pod ten obraz. Matejki. Być może Tramp po chwili wyraził delikatne zniecierpliwienie, po prostu miał już dosyć wpatrywania się w  szalonego Rejtana i  w 26 rozsądnych zdrajców i dał do zrozumienia Dudzie, że chciałby naprawdę coś przekąsić, nawet coś drobnego. Skubnąć, bo naprawdę nic na śniadanie nie jadł. Może hot doga z wołowiną i colą. Tylko jeszcze zapytał, co jest nawet zrozumiałe u człowieka głodnego, nawet gdy jest się Prezydentem  Ameryki, kraju stosunkowo młodego, co to znaczy, że Książę Adam był  Wielkim Kuchmistrzem Koronnym?  Czy on coś ekstra gotował?   W jakimś szybkim barze, czy gdzie indziej? Może nawet gdzieś tu … Ale zaraz pewnie mu Duda odpowiedział, że  to godność tytularna,  i z tego co się orientuje,  książę w  Zamku nie gotował. Ba, nawet do kuchni nie schodził, ale nie jest tego pewny, bo być może raz w roku, coś ceremonialnie swoim książęcym wzrokiem dopilnowywał, aby do godności dorzucić kolejne 1000 dukatów z kasy państwowej. Potem spod tego obrazu odeszli, może w poszukiwaniu jedzenia, a może  w poszukiwaniu ducha Wielkiego Kuchmistrza Koronnego, który mógłby coś do zjedzenia  zaproponować. 

Zastanawiam  się,  kto jeszcze – w obecnych czasach – jest tak nierozsądny. Jest  taki szalony. Nienowoczesny  niepostępowy.  Tak, chyba tylko Kaczyński.  W tych swoich miesięcznicach, wspomnieniach, bo kto, aż tak uparcie, powiedziałbym – gorączkowo, pamięta. A może dlatego tak się dzieje, że Zamek Królewski  tak blisko jest Krakowskiego Przedmieścia.  I po zamku królewskim nie tylko krąży duch Wielkiego Kuchmistrza . Szalonego zdrajcy, ale  także Rejtana w podartej koszuli,   i to szaleństwo udzieliło się Kaczyńskiemu. Szaleństwo  zdrady i szaleństwo patriotyzmu. Co miesiąc nieborak na tą swoja drabinkę wchodzi i niczym szaleniec do narodu przemawia.

Przemówienie wygłoszone przez Trampa na placu Krasińskich o powstańcach broniących Polski przed barbarzyńcami,  i Alejach Jerozolimskich bronionych niczym Termopile, to wielka opowieść i wielkie przesłanie dla Europu. Do świata. I popłynęło to z ust biznesmena, człowieka zajmującego się głównie nieruchomościami, a ostatnio,  co by nie mówić,  dość przypadkowo wybranego na prezydenta wielkiego mocarstwa. Skąd ten cud?  Ta przemiana? Człowieka, który powinien być rozsądnym wyważonym prezydentem,  i nagle, niczym szaleniec  wygłasza epos rycerski. Zamiast pochwały praktycznego rozumu widzimy tu opis heroizmu. Potrzebę Boga. Honoru i Ojczyzny. Ktoś powie, on tylko czytał napisany tekst. Ten człowiek wie co Tramp Tower, ale nigdy  nie widział piramidy. To  izolacjonista i szowinista.  Ależ  tak, to racja, ale to tym bardziej wszystko dziwne… Przecież, aby sprzedać te wszystkie gazy skroplone    i rakiety nie potrzeba aż takiej wzniosłości. Nie potrzeba tylu słów. Wystarczy powiedzieć :  - Potrzebujesz, to zadzwoń. I jeszcze jedna sprawa. Najważniejsza. Wielu mówi, ale tylko niewielu potrafi natchnąć entuzjazmem.

To wszystko jest cudem. Te ostanie dni. Ci nasi powstańcy warszawscy  z  tym szalonym Rejtanem…  A może było tak, że w zamku Królewskim Tramp jednak coś zjadł.  Coś co ekstra, coś co specjalnie przygotował dla niego Adam Książę Poniński. Wielki kuchmistrz Koronny nawet nie ważne, co to było, mogła to być jedynie kromka chleba z masłem.  Ale ten chleb nie był z tego świata. Ale z jakiegoś innego, ponad ludzkiego.  Kiedy Tramp zjadł już ten chleb,  dopiero wtedy, książę Poniński poczuł ulgę i  dopiero wtedy na dobre w proch się obrócił. Ten jego ostatni ząb  i ten ostatni gwoźdź  bez łepka. Także fragment czaszki  przepadł na wieki.  A Tramp… a Tramp dopiero wtedy powstał. Dla tych ludzi, o których w TVN powiedziano  „ że to tłum przywieziony autobusami’  Tak, rzeczywiście tak było, prawda to najprawdziwsza. Przywieziono ich jako  tłum, ale odwieziono jako naród.

 

 

 

Link do mojego bloga Mój Blog

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo